czwartek, 2 sierpnia 2018

Gąsewo- tajemnice doliny.


Każdy z nas, chociaż raz w swoim życiu znajduje się w miejscu, o którym bez wątpienia może powiedzieć ,,to tu mógłbym zamieszkać, od zaraz". Ja taki kawałek swojego raju znalazłem w osadzie młyńskiej w miejscowości Gąsewo koło Bodzanowa. Na Młyn natknąłem się przypadkiem, oglądając zdjęcia z mojego regionu. Od samego początku byłem pewien, że fotografie nie oddają w pełni piękna i ducha tego miejsca. Nie myliłem się. Do osady trafiłem jesienią, wraz z podobnymi do mnie ,,zapaleńcami". W chwilę po przyjeździe spotkaliśmy właścicieli wracających ze spaceru. Nieśmiało zaproponowaliśmy małe oprowadzenie nas po osadzie. Pan Stanisław bez żadnego wahania stał się naszym przewodnikiem po pełnym historii zakątku. Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od miejsca najważniejszego dla całej osady- młyna wodnego. Budynek postał w 1919 roku na rzece Mołtawie, a raczej na jej strudze wybudowanej specjalnie dla jego potrzeby. Młyn jest murowany, nieotynkowany, trzykondygnacyjny, z piętrową przybudówka od frontu oraz parterową z tyłu. Aktualnie nieużytkowany, choć znalazł inne bardzo ciekawe przeznaczenie. Stał się mini muzeum wsi mazowieckiej, ale po kolei... 

Kiedy otworzyły się młyńskie drzwi, naszym oczom ukazało się serce budowli, czyli mechanizm z kołami i przekładniami, wykonanymi z drewna oraz rzecz bardzo ciekawa, mała wodna elektrownia, która zaopatrywała w prąd całą osadę. Gospodarz zaprosił nas na piętro gdzie zobaczyliśmy dużą salę, na której stał stary, drewniany stół, gdzie jeszcze niedawno obradowały różne gremia poczynając od artystycznych poprzez społeczne, kończąc na samorządowych. Na ścianach wiszą obrazy właścicielki, Pani Danuty z zamiłowania malarki, tworzącej piękne pejzaże. Pierwszą rzeczą, jaka nasunęła mi się na myśl, to fakt jak wiele pracy i środków włożono w odbudowę tego miejsca ( w latach 70. młyn był kompletnie zrujnowany). Odrestaurowane okna, belki, podłogi, sufit - urządzenia sprawiały wrażenie jakby były tu od 1919 roku. Białe ściany, gobeliny oraz cały wystrój dawały wrażenie podróży w czasie do międzywojnia. 


Kiedy nasze oczy ochłonęły od ogromu wrażeń, gospodarz zaprosił nas dalej, na strych, który okazał się perełką tego miejsca. Na samej górze właściciele stworzyli mini muzeum. Ujrzeliśmy tam, chyba śmiało można powiedzieć, dziesiątki eksponatów. Były tu urządzenia, przyrządy codziennego użytku mieszkańców okolicznych wsi. O przeznaczeniu wielu z nich nie mieliśmy zielonego pojęcia. Zobaczyliśmy kawałek mazowieckiej historii. Eksponaty uratowali od zapomnienia mieszkańcy, przynosząc je do młyna, a sam Pan Stanisław wiele z nich odrestaurował i przywrócił do pierwotnego blasku. Po blisko godzinnym zwiedzaniu młyna nadszedł czas na zwiedzanie reszty osady. Cała zagroda oprócz młyna, składa się z domu młynarza, który powstał w 1922 roku oraz obory z 1885 roku. Wokoło rosną stare drzewa- lipy, świerki, buki oraz dęby, z których wiele jest pomnikami przyrody. 

W Gąsewie jest jeszcze coś, o czym warto napisać. Przed domem młynarza, na klombie niczym monumentalna rzeźba stoi... łopata śmigła, będąca pamiątką po szczęśliwy lądowaniu w Reczynie amerykańskiej załogi bombowcem B17 zwanym również Latającą Fortecą.
Kończąc opowieść gąsewską, zdaje sobie sprawę, że nie oddałem nawet w małej części atmosfery tego miejsca, nie przekazałem nawet połowy usłyszanych historii, poczynając od kapliczki kończąc na kamieniu z wyrytym krzyżem. Poza tym stanąłem przed dylematem- pisać o miejscu czy o ludziach, którzy swoją pasją oraz determinacją ratują to miejsce od zapomnienia, kochając bezgranicznie swoją małą ojczyznę. Jeśli moja opowieść zainteresowała Cię drogi czytelniku, to sam przekonaj się sam o uroku tego miejsca oraz posłuchaj wiele innych ciekawych historii tej doliny. 

Ps. W Matka Boska znajdująca się w pobliskiej kapliczce, przypłynęła z ,,Ameryki" razem z właścicielką młyna, która była żoną adiutanta generała Hallera. Mateczkę odnajdujemy również na obrazach Pani Danuty.

środa, 1 sierpnia 2018

Cmentarz mariawicki Nowosiadło - Świniary (pow. płocki, gmina Słubice)


Całkiem przypadkiem dowiedziałem się o cmentarzu we wsi Nowosiadło, który znajduje się na uboczu w niewielkim lasku. Pewnego razu, koleżanka opowiadała mi o swojej rodzinnej wiosce- Świniarach. Wspomniała również o cmentarzu Mariawitów, który znajduje się na pograniczu jej wsi. Początkowo myślałem, że pomyliła go z cmentarzem ewangelickim, który znajduje się w tej miejscowości. Jednak koleżka, stanowczo powtórzyła, że to cmentarz Mariawitów. Poza tym rodzina jej teściowej należała do tego kościoła. Do dziś Świniary zamieszkuje niewielka diaspora Kościoła Katolickiego Mariawitów. Siedzibą władz Kościoła jest Felicjanów. Kościół ten jest maleńkim odłamem Kościoła Starokatolickiego Mariawitów w RP (powstał w wyniku rozłamu u Mariawitów w 1935 r.) i według różnych źródeł posiada od 1000-2000 wyznawców.


Co do samego cmentarza. Do dziś opiekują się nim świniarscy Mariawici. Niestety, po zmianie przepisów sanitarnych, okoliczni Mariawici chowani są na przykościelnych cmentarzach.


Koordynaty : 52.428469, 19.922306